poniedziałek, 29 grudnia 2014

Strzał w piętę - czyli zawiłe sieci "Tyranii Nocy" Glena Cooka


Hej mam dobry pomysł - napiszę książkę, która będzie mega zawiła i skomplikowana a następnie, hmm.... wrzućmy wszystko w świat fantasy.






Tak więc Glen Cook powziął pomysł i tak też uczynił.... Niestety. Twórca "Kronik Czarnej Kampanii" , która była bardzo chwalona, stworzył także potwora. W Google znalazłem parę recenzji, które twierdziły, że książka jest godna uwagi i względnie przypomina dajmy przykład "Sagi o Wiedźminie". Więc pomyślałem- czemu nie- okładka całkiem ładna (tak tak oceniłem książkę po okładce - i to był błąd), gruba- będzie zajęcie na wieczory (dobrze, że myślałem o liczbie mnogiej bo bym się niesłychanie zdziwił jak ogromna może ta liczba być) . I za punkt honoru postawiłem sobie przeczytanie. Nie zdajecie sobie sprawy ile trudu mnie to kosztowało - o tym dalej.
Otóż podobizn do "Wiedźmina" praktycznie brak, według mnie jedyna podobizna w obu tych książkach to osadzenie w realiach średniowiecza. Tyle. Cook użył, przyznajmy - dość oklepany temat, wojny bogów. Nie było by w tym absolutnie nic złego, gdyby nie zepchnięcie owych zdarzeń na plan drugi, a na podium wyniesiono tułaczkę zwykłego ziemskiego wojskowego. 
W książce przewijają się postacie, które są praktycznie identyczne jak ich odpowiednicy realni na ziemi, lecz nazwy ich stanowisk są zmienione - najprostszym przykładem jest papież / patriarcha zachodu (który zresztą nawołuje do krucjat przeciwko niewiernym- brzmi znajomo hmm ?).
Daje to wrażenie delikatnej tandety, bo skoro stylizujemy powieść na high fantasy, łączoną z heroic fantasy to myślę, że właściwym podejściem byłoby wymyślenie czegoś oryginalnego... 

Kolejnym problemem, który dotknął powieść jest za duża ilość wątków i miejsc (gdy przy stanowiskach było mało oryginalnie- tutaj sytuacja zgoła inna - ze skrajności w skrajność). Najprościej sytuację można przedstawić w taki sposób, że każde z państw przedstawionych w książce dzieli się na księstwa, z których każde ma inną politykę zagraniczną, która jest dość ważna w ogólnej fabule książki. Taaaaaaak można się natrudzić samym czytaniem tego zdania. 

Więc zdecydowanie osobom, które nie czytały nie polecam, a tym którzy przeczytali - łączę się w bólu. Chociaż podobno wszystkiego trzeba doświadczać - lepiej uczyć się na błędach innych.

Jaka jest twoja opinia na ten temat? Może jednak Ci się podobała lektura. Komentuj ! 

Puszka

2 komentarze:

  1. Witam,
    z tej strony Kinga ze spisu blogów książkowych. Twój blog oczywiście się nadaje. Proponuję kategorię "wielbiciele książek fantasy/science-fiction". Bloga zaraz dodam go do spisu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje bardzo ! - Dla mnie jako raczkującego blogera jest to wręcz krok milowy ^^ Cieszę się bardzo, że udało się nawiązać współpracę.

    OdpowiedzUsuń